Dworzec Główny w Gdyni

Cały szereg ludzi czeka na upragnione wezwanie do kasy żeby kupić swój bilet. Jedni są nerwowi zbyt długim i monotonnym staniem, inni w cierpliwości spowodowaną wakacjami nasłuchują dźwięku automatycznego głosu kierującego do jednego ze stanowisk na którym siedzi znudzona już tym wszystkim sprzedawczyni. Przed tym widokiem siedzą, jakby w teatrze, podróżni, którzy czekają na swój transport. Naprawdę zachowują się jakby obserwowali jakieś przedstawienie, jedzą chipsy i popijają je colą, wskazują palcami i między sobą komentują ubranie oraz zachowanie czekających w kolejce.

Ci, którzy chcą zjeść coś ciepłego mają do wyboru McDonalda lub jego konkurenta Subway’a. Między tymi dwoma rywalami toczy się bój o zgłodniałych podróżnych, ale jakby na pogodzenie tych konkurentów pomiędzy nimi na środku głównego holu znajdują się schody prowadzące w dół do dworcowej toalety, gdzie turyści którym zaszkodziły zjedzone produkty mogą się udać, a tam z radością przywita ich babcia klozetowa, której usta w uśmiechu powiedzą „dwa złote się należy”.
Kiedy turyści są najedzeni to są jednocześnie spragnieni jakiejś rozrywki, pędzą więc do bukmachera obstawiać wyścigi konne oraz psów, a także łudzą się swoją niezawodnością w przewidywaniu meczów polskiej Ekstraklasy. Idą też do sklepików z gazetami i zabijają czas w oczekiwaniu na swój pociąg czy auto bus.

 

Zbliża się już upragniona godzina wyjazdu, więc zaczynają pędzić na wyznaczone perony. Biegną ciągnąc za sobą bagaże na kółkach, torby podróżne podskakują w rytm biegu, niekiedy okazują się one wrogiem, ponieważ przez nie niejeden uczestnik wyścigu padł na ziemię, a inni widząc to, wymijali go z szyderczym uśmiechem. Potem oni wpadają na ludzi, którzy dopiero co przyjechali i chcą wejść na dworzec. Pociąg szykuje się do odjazdu. W końcu ludzie docierają do jego wnętrza z poczuciem ulgi, a ci, którym się to nie udało z bezradnością patrzą na swój odjeżdżający transport. Podobnie sytuacja ma się na przystankach autobusowych, starsi ludzie narzekając przepychają się na początek kolejki. Jedna starsza pani, która była ustawiona jako pierwsza miała małego psa. Autobus się podstawia. Kierowca widząc psa bez kagańca zaczął krzyczeć, że może kogoś ugryźć i bez kagańca nie wpuści, kobieta w nerwach zaczyna szukać tego kagańca w torbie na kółkach blokując wejście do autobusu. Mija pięć minut, wystarczająca ilość czasu żeby zirytować pozostałych podróżnych. W końcu udaje się odjechać autobusowi, w którym na połowie miejsc siedzących spoczywają bagaże. Wokół dworca spotykają się osoby po długim czasie. Na ulice Gdyni wyjeżdżają elki z różnych szkół jazdy, a nad tym wszystkim góruje wielki biały napis „GDYNIA GŁÓWNA” z zegarem po lewej stronie.